Pamiętam,kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłam wśród innych...byłaś najmniejsza ale wiedziałam,że Ty i ja będziemy sobie bardzo bliskie.
Na początku bardzo się bałaś,byłaś nieufna ale z każdym dniem stawałaś się coraz bardziej odważna.
Zwiedzałaś pokój...później czekałaś na mnie,aż przyjdę do Ciebie i pogadam,jak z najlepszą przyjaciółką.
Rano witałaś mnie radosnym piszczeniem a kiedy przychodziłam z pracy,czekałaś przy drzwiach jak pies.
Z każdym dniem kochałam Cię coraz bardziej,chyba nawet dostałam bzika na Twoim punkcie. Głaskałam,przytulałam,rozpieszczałam jak dziecko aż do świąt...
kiedy przestałaś jeść i pić...
Martwiłam się,jeździłam po lekarzach...upewniałam w diagnozie...karmiłam strzykawką i modliłam,żebyś wyzdrowiała. Było coraz gorzej,nikłaś mi w oczach a ja wylewałam łzy ze zmartwienia.
Nie mogłam spać bo wciąż myślałam o Tobie,robiłam te wszystkie papki,żeby przez strzykawkę przeszły i siedziałam przy Tobie,zawalając dom,pracę i wszystko inne...
bo Ty byłaś dla mnie najważniejsza!
Dziś przegrałam tą nierówną walkę a właściwie nie pozostawiono mi żadnego wyboru ale wiem,że teraz,tam po drugiej stronie tęczy już nie cierpisz,nic nie boli i że jesteś szczęśliwa...bo jesteś,prawda??
Nie ma Cię dopiero parę godzin a ja już tęsknie...i nie mogę pojąć dlaczego nas rozdzielono??
Wiesz,tak się teraz zastanawiam skąd bierze się tyle łez,bo one wciąż lecą...za każdym razem kiedy wydaje mi się,że mnie wołasz,lecą jeszcze bardziej.
Nie wchodzę do Twojego pokoju,nie mogę znieść tego pustego miejsca...
przeraża mnie tak okrutnie i aż się boję,co będzie jutro kiedy wstanę a Ty mnie nie zawołasz...
Pamiętaj,że zawsze będę Cię kochała,bo byłaś wyjątkowa!!
wzruszająco napisałaś, wiesz? :(
OdpowiedzUsuńwiem, co znaczy stracić ukochane zwierzątko...
nie martw się, jeszcze ją zobaczysz, po drugiej stronie....czeka.
uściski najszczersze beti.
pieknie napisalas,smutno mi sie zrobilo ,tak bardzo ze az sama sie poplakalam,sciskam cie kochana mocno***
OdpowiedzUsuńBeti. Prztulam cie i stawiam wodke na otarcie lez.
OdpowiedzUsuńOjej , jak cudnie napisałaś !
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, każda strata boli... niestety ... , trzymaj się jakoś, choć nie jest to łatwe ...
Sliczny zwierzaczek.. Przykro mi ze odeszla :-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo
Kochana Beti, wiem jak boli strata ukochanego zwierzaka. Przeszłam to samo z moją kotką - też karmiłam ją strzykawką i stawałam na głowie żeby udało się ją uratować, wylałam morze łez... Niestety też przegrałam i chociaż minęły już ponad 3 lata od kiedy jej nie ma, to ja cały czas tęsknię...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana
Tak pięknie napisałaś nie mogę opanować łez...
OdpowiedzUsuńPrzytulam:*** ..łzy i tutaj doleciały...smutek również...wzruszenie przypomina mi o wszystkich zwierzątkach, z jakimi dane mi było dzielić życie, a które odeszły pozostawiając po sobie piękne wspomnienia, bo ich nikt nie jest w stanie zabrać, one istnieją nadal, żyją w nas.
OdpowiedzUsuńWiem, co teraz czujesz....przytulam serdeczniutko:***
o rany jaki słodziak :*:*:*
OdpowiedzUsuńBetuś, strasznie mi przykro :( bardzo Ci współczuję, bo kocham zwierzątka i wiem co czujesz. Przeżywam nawet śmierć mrówki a co dopiero takiego słodziaka...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro... trzymaj się...
OdpowiedzUsuńŚciskam Beti mocno :* Będzie lepiej, choć na razie płynie morze łez. Myślę, że najlepszym lekarstwem jest myśl o kolejnym zwierzaczku. Ja tylko dzięki temu jakoś się trzymałam po tym jak moja kicia zginęła pod kołami pojazdu. Teraz mam małego puchatego szkraba, który zapełnia mi czas, choć smutek po stracie Kitki pojawia się wciąż dość często.
OdpowiedzUsuńSciskam Kochana:***
OdpowiedzUsuńtak mi przykro :(((((
OdpowiedzUsuńtrzymaj się!
Kochana, wiem co czujesz. To boli, wiem. Musisz przez to przejsc, latwo nie bedzie, u mnie tez nie bylo.... Jeszcze dzisiaj, to juz rok, lza kreci sie w oku po Maggy. Ah, smutne to. Musisz byc silna, ona patrzy na Ciebie i moze za tenczowym mostem bawi sie teraz z Maggy...
OdpowiedzUsuńSciskam Cie!
Dagi
bardzo mi przykro:( na pocieszenie powiem tylko, że post chwyta za serce...
OdpowiedzUsuńdziewczyno to świnka ... ludzie umierają...
OdpowiedzUsuńTaki komentarz może dodać tylko osoba,która albo nie ma żadnych zwierząt w domu albo ma ale są one traktowane przedmiotowo. Dla ciebie świnka a dla mnie członek rodziny!
UsuńZwierzęta zawsze były w moim życiu ważniejsze niż ludzie,ponieważ zwierzę kocha bezwarunkowo i nie oczekuje niczego w zamian w przeciwieństwie do ludzi.Ludzie są samolubni i wyrachowani.
Szkoda,że nie miałaś na tyle odwagi by się podpisać,co uważam za tchórzostwo ale rozumiem...przecież ludzie mogliby cię zlinczować za ten komentarz,prawda?
Odejście zawsze boli, wiem, bo przeszłam odejście mojego psa:) Ale czas jest najlepszym lekarstwem:) buziaki aga
OdpowiedzUsuńtrzymaj się Beti:*** ja niedawno płakałam po moim Romuszku... świnka czy człowiek... jesli kocha się zwierzęta to ich odejście traktuje się dokładnie z takim samym bólem..
OdpowiedzUsuńuściski
Betti przytulam Ciebie mocno .... wzruszyłam sie bardzo ...
OdpowiedzUsuńprzykre...po drugiej stronie tęczy na pewno ma lepiej :-)
OdpowiedzUsuńmocno ściskam!
tulę mocno.
OdpowiedzUsuńOj Beatko tulę Cię kochana w Twoim smutku...domyślam sie co przechodzisz. Dwa tygodnie temu odeszła na papuszka, a kiedy nasza sunia choruje to strach mnie nie opuszcza...
OdpowiedzUsuńTak pieknie ten smutek przelałaś na "papier" ...
Całuje mocno!
Wzruszyłam się czytając Twój dzisiejszy post ...dobrze , że są jeszcze takie osoby , które tak kochają zwierzaki .. ściskam Cię mocno ...
OdpowiedzUsuńOj, Bidusiu... Przytulaska serdecznego zostawiam. Uszka do góry :) Pozdrawiam cieplutko - M.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi :((( Tule Cie bardzo mocno :***
OdpowiedzUsuńBeti ściskam i całuje ;*
OdpowiedzUsuńDziewczyny bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze.Wypłakałam się,teraz przewracam dom do góry nogami by nie myśleć...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro Kochana!
OdpowiedzUsuńBądź dzielna !!
Pozdrowienia i serdeczności
Ania
no cóż, nawet najmniejszy członek rodziny potrafi zrobić wielką dziurę w serduchu.
OdpowiedzUsuńtulam :*
To bardzo przykre...rozumiem Cie:((
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak zawiozłam moją ukochaną sunię na jej ostatnią wizytę u weterynarza... Ona nic nie przeczuwała... ja ryczałam całą drogę... Siedziałam z nią niemal do końca, głaskałam po głowie.. Wyszłam dopiero, jak weterynarz już kazał... Potem musiałam to moje ukochane 30 kg zanieść do samochodu i prosic sąsiada, żeby pomógł mi ją zakopał w ogródku.. pod moim oknem... Leży tam cały czas... ja zmieniłam mieszkanie i moje sunia leży tam teraz sama... Bardzo Cię rozumiem...
OdpowiedzUsuńtakie emocje rozumieją chyba najbardziej osoby , które miały podobną sytuację. Dość dawno temu , miałam chomika, kiedy "zdechł"(swoją drogą nie lubie tego słowa", ryczałam jak bóbr.Teraz mam psy, i każda choroba sprawia, że bardzo się niepokoję....nawet nie chcę myśleć co będzie kiedy odejdą....
OdpowiedzUsuńPowiem Ci po cichu, że dlatego bronię się przed zwierzakami w domu. Pękło by mi serce normalnie... Mieliśmy kiedyś pieska, który umarł jak byłam na studiach. I nawet nie mogłam go pogłaskać na "do widzenia" :(
OdpowiedzUsuńoj,współczuję bardzo,ja miałam kilka "stworków" w swoim życiu,żal zawsze jest ale teraz mam psinkę,ma już 13 lat i nie chcę nawet mysleć...choć widzę,że jest już Panienką ale w podeszłym wieku... :(współczuję
OdpowiedzUsuń